Cudze chwalicie
Jabłka w cudzym sadzie zawsze lepiej smakują, a mężczyzna innej kobiety wydaje się być idealny. A na pewno lepszy od tego, który pochrapuje obok nas co wieczór. Kiedyś oglądałam serial, w którym na tajemniczej, tropikalnej wyspie dobry duch spełniał życzenia. Oczywiście robił to tak, by czegoś nauczyć, bo bardzo często okazywało się, że marzymy o czymś zupełnie niepotrzebnym, albo nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji, jakie niesie za sobą spełnienie marzenia.
Bohaterka przybyła na wyspę, bo wierzyła, że mąż jej koleżanki był miłością jej życia i to ona powinna z nim być. Dobry duch spełnia marzenie, pokazując jej, jak wyglądało by jej życie z nim. Już pierwsza rzecz, która uderzyła ją na początku – serwetki, które wybrał na ich ślub były zupełnie nie w jej guście… ale zachwyciła się nimi jej przyjaciółka – ta, która w „poprzednim życiu” była żoną owego mężczyzny. Od serwetek się zaczęło. Każdy kolejny dowód na to, że tak właściwie bohaterka nie zna swojego ukochanego, uświadomiły jej, że zmarnowała pół życia idealizując zupełnie obcego jej człowieka. Przebywanie z nim wcale nie dało jej wymarzonego szczęścia.
Jak często zdarza się tak, że my, kobiety dojrzałe, siedzimy w swoich małych bagienkach nieszczęść i narzekań, z uporem twierdząc, że gdzie indziej trawa jest bardziej zielona? Mało tego – zamiast się w tamto miejsce przenieść, wolimy narzekać, że ta tutejsza jest brzydka i mieć o to pretensje do całego otoczenia. Tymczasem nie zdajemy sobie sprawy, jakimi szczęściarzami jesteśmy mając dach nad głową, jedzenie, że umiemy czytać, pisać, że żyjemy w kraju, w którym nie ma wojny, że mamy dostęp do lekarza.
Zamiast narzekać, że gdzie indziej jest lepiej, proszę posprzątać własny ogródek. Albo wynieść się stąd na cztery wiatry i nie zatruwać mi mojej pięknej, zielonej trawy.